sobota, 23 listopada 2013

Powrót na właściwe tory.

Ostatnimi czasy czuję się zaniedbana i mam wrażenie, że utraciłam kontrolę nad wszystkim, co się wokół mnie dzieje. Nie podoba mi się to wcale, więc postanowiłam temu zaradzić. Dlatego postanowiłam wprowadzić w życie tych kilka poniższych punktów.
  1. Wszystko na bieżąco.
  2. Czyste otoczenie.
  3. Dbam o siebie.
  4. Wewnętrzny spokój.
  5. Listy "to do".
Nie jest tego dużo, ale proste, nie znaczy gorsze ;)
Jeżeli chodzi o katalizator moich refleksji, mogę do niego zaliczyć opuszczenie trzech ćwiczeń z jednego przedmiotu i zaspanie na zaliczenie. Rozleniwieniu i olewactwu mówię STOP, i biorę się do roboty :)

sobota, 9 listopada 2013

Nie zawsze jest kolorowo.

Do tego posta zainspirowało mnie kilka ostatnich rozmów z jedną osobą. Każdy chciałby mieć wiecznie z górki, każdy dzień pełen radości, bez żadnych smutków..

STOP, To nie bajka, ani amerykański film. Nasze emocje się zmieniają, nasza sytuacja życiowa też się zmienia. Oznacza to, że czasem musimy się odosobnić (np. w towarzystwie lodów, czekoladek i wyciskacza łez ;) ), wypłakać swoje, przemyśleć, dać sobie na wstrzymanie z wiecznym optymizmem. To jest jak najbardziej ok i w porządku, bo przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Takie nakładanie maski osoby wiecznie szczęśliwej każdego dnia potrafi być męczące. Chociaż muszę przyznać, że w większości przypadków takie "udawanie szczęścia" (ten temat rozwinę innym razem) jest jak najbardziej wskazane, bo poprawia humor samej osobie udającej - wiem z autopsji. Pomimo tego, trzeba czasem wrzucić na luz, ponieważ na dłuższą metę zamiast być ludźmi szczęśliwymi, będziemy wiecznie sfrustrowanymi. A tu nie o to chodzi.

Kwestia druga - nasze położenie. Chcielibyście, żeby Wasze kontakty z innymi ludźmi zawsze były pozytywne, bez żadnych zgrzytów, żeby wszystkie egzaminy były łatwe, a szef wypuszczał Was wcześniej z pracy? Nie ma tak łatwo. Musimy przyjąć do wiadomości fakt, że czasem z kimś się pokłócimy, czy nie zaliczmy egzaminu pomimo wielu godzin rzetelnej nauki. W pierwszym przypadku ważna jest rozmowa. Obowiązkowo szczera. Wytłumaczenie niejasności. W drugim trzeba próbować do skutku ;)

Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli i zamiast denerwować się, że znowu coś się nie udało, warto uratować to, co można. Ja na przykład założyłam sobie wczoraj, że w dniu dzisiejszym wstanę o 9, zrobię tyyyle rzeczy i wieczorem będę szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. Rzeczywistość wygląda tak, że wstałam po 11 (chociaż nie jestem pewna, czy bardziej trafnym określeniem nie byłoby "przed 12"). JEDNAK posprzątałam to, co miałam posprzątać, mam jeszcze trochę czasu, więc możliwe, że pouczę się chociaż trochę, a potem będę celebrować sobotni wieczór, jak na sobotni wieczór przystało :)

Podsumowując, zamiast na siłę kolorować każdy krok w naszym życiu, pozwólmy czasem na trochę czerni i zwyczajnie to zaakceptujmy. Przecież czasem musi być gorzej, żeby potem nastało lepsze :)