piątek, 21 lutego 2014

Uparty jak baran.

Tak mam. Może dlatego, że jestem zodiakalnym baranem właśnie? :) Może to kwestia charakteru. Zawsze myślałam, że nie mogę odpuścić, bo to będzie oznaczało, że mam słaby charakter, że daję sobą manipulować, że ludzie uznają, że nie mam własnego zdania. Tak nie jest. Czasem naprawdę warto spuścić z tonu, chociażby dla dobra relacji z drugą osobą.

Ale jak to tak, ciągle ustępować, stracić własne zdanie, poddawać się "poleceniom" innych? Nie, nie, nie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wystarczy zmienić nastawienie. Trzeba dążyć do kompromisów, jednak nie zawsze jest to możliwe. W relacjach międzyludzkich istotne jest pamiętanie o tym, że wszyscy jesteśmy sobie równi. Raz ustępujesz Ty, raz druga strona, innym razem wypośrodkujecie. Czasem warto się poświęcić, zrobić coś, na co się nie ma ochoty. Osoba, dla której to zrobisz, doceni to. Jeśli nie, warto to wskazać, przypomnieć (jesteśmy tylko ludźmi - czy Ty zawsze wszystkie szczegóły zauważasz? na pewno nie zdarzyło Ci się pominąć jakiejś rzeczy, którą ktoś dla Ciebie zrobił?). Ewentualnie zmienić otoczenie, ale to już inna kwestia, ja nie o tym dzisiaj :) Można na tym tylko zyskać. Oczywiście pod warunkiem, że wszystko będzie z głową.

Może się zdarzyć, że przesadzisz w drugą stronę. STOP! Ty jesteś tak samo wartościowym człowiekiem jak osoba, dla której podejmujesz określone decyzje. Pół biedy, jeśli robisz to z miłości/sympatii/dobrego serca/przez grzeczność lub cokolwiek takiego. Wtedy trzeba się otrząsnąć, porozmawiać, powiedzieć, że coś jest nie tak, spytać, czy druga osoba też to zauważyła. Gorzej, jeśli robisz to, bo jesteś do tego zmuszany. Wtedy też potrzebna jest rozmowa. I tu też są dwa wyjścia - albo ta osoba się niechcący zapędziła (znów powtórzę, że jesteśmy tylko ludźmi), przeprosi i wszystko wróci do normy, albo jest osobą nieodpowiednią, szukającą w swoim otoczeniu potulnych owieczek.

Jak widać, trzeba umieć wypośrodkować, nie przesadzać w żadną stronę. Najlepiej, gdyby obie strony miały takie same poglądy, nie musiały się naginać dla kogoś, bądź też gdyby zawsze można było wypracować kompromis. Ale nie ma tak łatwo :) W pierwszym przypadku życie nie byłoby tak ciekawe, drugi zaś nie jest zawsze możliwy. Poza tym, takie sytuacje, wymagające poświęcenia się którejś ze stron pokazują, jak traktujemy siebie wzajemnie. Czy jesteśmy w stanie zrobić coś nie do końca w zgodzie z samym sobą, dla dobra drugiej osoby, czy ta druga osoba też jest w stanie tego dokonać. Widzimy wtedy, jak jesteśmy zaangażowani w relację. To też bardzo istotna informacja.

Nie trzeba się bać powiedzieć "ok, zrobię to dla ciebie". To wcale nie oznacza braku charakteru, braku własnego zdania, poddaniu się manipulacji. To pokazuje drugiej osobie, że nam zależy, że chcemy sprawić komuś przyjemność, że jesteśmy w stanie zrezygnować z czegoś dla siebie, na rzecz kogoś innego. To jest dobre, o ile obie strony dają z siebie tyle samo. A właśnie do takich relacji dążymy.

niedziela, 16 lutego 2014

Tyle dni, dużo dni.

Tak, bardzo dawno mnie tu nie było. Porzuciłam blogowanie, stwierdziłam, że w moim wykonaniu jest dość infantylne? Nie wiem, jak inaczej to określić. W każdym razie odwiedzając ponownie swój skrawek w internetach zauważyłam, że jednak komuś się podoba, co podniosło mnie znacznie na duchu.

U mnie dużo zmian. Jestem szczęśliwa, codziennie odkrywam, jak bardzo dojrzałam w ciągu minionego roku. Sesję zdałam bez poprawek, sama nie wiem, jak, ale grunt,że się udało :) Jutro zaczynam nowy semestr, jestem przerażona perspektywą spędzenia 10 godzin na wydziale, chociaż nie zdziwiłabym się, gdybym jednak ten czas sobie ukróciła ;)

Dojrzewam. Zdecydowanie dojrzewam do roli kobiety dorosłej, w przyszłości żony, matki. To brzmi dziwnie, ale tak jest. Nie jestem rozwydrzoną pannicą, której imprezy i szaleństwa w głowie. Nie, żadnych nie żałuję ;) jednak nie mam zamiaru ich powtarzać. Tata mi nie wierzy, jak mu mówię, jak się uspokoiłam :)) Ba, rzuciłam palenie! Nie ciągnie mnie nawet. Październikowy ciąg alkoholowy jest już tylko wspomnieniem, w czwartek nie mogłam zmęczyć jednego piwa, a zamiast alkoholu, wolę napić się herbaty, serio :) Czuję się dumna ze swojej przemiany i wcale nie uważam, że coś mnie omija. Fakt, mam 20 lat, jednak uważam, że wyszalałam się, zobaczyłam, jak to jest i wystarczy. Teraz czas na przygotowanie się do dorosłego życia. To może brzmi jak głupi frazes, ale mi odpowiada. Nie twierdzę, że to jest właśnie droga odpowiednia dla każdej dwudziestolatki, jednak dla mnie owszem.

Blog się trochę zmieni wizualnie, obiecuję więcej zdjęć, teraz już na pewno :) Tymczasem znikam, kończyć książkę i wyczekuję na powrót mojego mężczyzny :)

Miłego niedzielnego popołudnia i energii na nadchodzący tydzień :)