piątek, 30 maja 2014

Historia o ambitnym człowieku.

Był sobie człowiek. Przeciętny, zlewający się z szarym tłumem. Było mu całkiem dobrze, spał, jadł, wypełniał swoje obowiązki, spotykał się ze znajomymi, chodził czasem na imprezy. Stąpał twardo po ziemi, bo marzenia są fajne, ale z reguły nieosiągalne.
Któregoś dnia natknął się w internecie na blog człowieka szczęśliwego, spełnionego, którego życie wypełnione jest podróżami, który ma fajne wykształcenie, fajną pracę. Ja też tak chcę! - pomyślał. I wziął się do roboty.
Zaczął szukać motywacji, inspiracji, "ja też tak mogę!". Zaczął wyszukiwać kursów, szkoleń, "wszystko się może przydać. będę wszechstronny!", uczestniczyć w konferencjach, spędzać czas na samotnej nauce języków, uczyć się coraz to nowszych rzeczy, piąć się w górę i górę.
W pewnym momencie zorientował się, że jest sam. Wraca do pustego mieszkania obwieszonego dyplomami, zapełnionego słownikami. Nie miał czasu na przyjaciół, bo chciał się rozwijać. Nie miał czasu na porządny odpoczynek, bo każdą chwilę wypełniał CZYMŚ. Czymkolwiek, co prowadziło go do bycia wszechstronnym, wszystkowiedzącym człowiekiem.
Był zmęczony, dyplomy przestały go cieszyć, nie miał się z kim podzielić nową umiejętnością, nowym, sukcesem. A sukces w samotności wcale nie smakuje dobrze.

Miałam  w swoim życiu moment taki, że chciałam łapać wszystko. Dążyłam do doskonałości, zawsze musiałam nienagannie wyglądać, być we wszystkim najlepsza. Nie o to chodzi, co więcej - TO NIE DLA MNIE. Nie każdy człowiek jest stworzony do bycia "naj" we wszystkim. Ale każdy człowiek jest stworzony do bycia szczęśliwym.


weheartit.com

Teraz wiem, że dążyłam do czegoś niekoniecznie mądrego. Potrafię wyjść bez makijażu (no dobra, maluję brwi i usta ;) ), w dresowej bluzie (a jak wygodnie!), w mniej świeżych, związanych włosach (są zdrowsze, ładniejsze, będę jeszcze długowłosa!) i nie przejmować się tak bardzo kolejnym pryszczem (no dobra, trochę mnie denerwują i wściekłam się złamanym paznokciem - to było głupie). Starczy mi trója na zaliczeniu, a satysfakcję znajduję w wymyśleniu chociażby głupiego obiadu, który wcale nie jest wykwintny (choć na to nie wygląda - cieszę się; no może trochę liczę na małą, bardziej wyraźną pochwałę... :) ). Szczęściem dla mnie jest chwila czułości. A brak znajomości kilku języków? Bo angielsku jakoś się dogadam, grunt, że po włosku z rodzinką też. Może kiedyś posiądę większą wiedzę, ale na razie to nieważne.


A Wy, gdzie macie swoje szczęście?

środa, 21 maja 2014

Człowiek uczy się przez całe życie: dojrzałość emocjonalna.

Dojrzewamy w różnym wieku. Niektórzy muszą dorosnąć wcześniej, ze względu na wypadki losowe, niektórzy nie dojrzewają nigdy. Ja, tak myślę, jestem gdzieś po środku :)

Kiedy przypomnę sobie, jaka byłam rok temu, dwa lata temu itd. o tej porze, widzę kolosalną różnicę. Na dobre, tak mi się wydaje. Ale, jeżeli mówimy o dojrzałości emocjonalnej...
Myślę, wręcz jestem pewna, że sporo mi do niej brakuje. Czasem zachowuję się naprawdę dziecinnie, nie mówię tutaj o wygłupach, które ludzie dojrzali mogliby skarcić słowami "masz już 21 lat, trochę powagi", bo ja uważam inaczej - w swoim gronie, mogę, a nawet powinnam się wyszaleć i porobić z siebie takiego debila, jak tylko mogę, bo kiedy? Jak będę mieć dzieci, dom, rodzinę - wtedy będę musiała poważnieć, teraz jestem młoda (nawet mnie ostatnio dowód pani w sklepie pytała!), nie muszę być poważna aż tak ;)
Brakuje mi tej dojrzałości, bo niepotrzebnie wyciągam niektóre rzeczy, myślę czasem zbyt egoistycznie i co najważniejsze - biorę wszystko za bardzo na poważnie, zamiast czasem coś olać, przejść obok obojętnie, żeby nie stresować się niepotrzebnie.

Czasem warto się zatrzymać na chwilę, zastanowić się, czy warto reagować aż tak emocjonalnie, czy nie lepiej zostawić coś w spokoju, albo dobrać inne słowa. Zareagować chłodniej. Zamiast panikować, pomyśleć chwilę "a może on/ona ma co innego na myśli, może tylko zostały użyte nieodpowiednie słowa?". Ostatnio ucząc się na koło z angielskiego natknęłam się na wyrażenie "coldness of head". Może czas zacząć nad tym pracować?

Pominęłam w swojej wypowiedzi przejawy niedojrzałości typu chlanie na umór dla szpanu, bo dla mnie to oczywiste, że to głupota i dziecinada. Tak, zapiłam nie raz. Ale to już za mną, w chwili obecnej piję piwo ze swoim Mężczyzną, takie wieczorne, pod cieplutki dzień. Nie mam potrzeby pić do białego rana na hucznej imprezie. To przychodzi z czasem, tak myślę. Od pół roku nie palę. Z dnia na dzień przestałam. I choć czasem kusi mnie, by zapalić (ta chmurka w płucach, którą potem wypuszczam, mmm...), daję sobie chwilę - cera się niszczy, a i tak mam z nią problemy, fajki drożeją, a ja śmierdzę. Wolę wydać na lepszy kosmetyk/fajny zapach, bądź odłożyć.

Postawa i podejście do życia zmienia się z czasem. Dojrzewamy. I to jest dobre, polecam czasem zastanowić się, jak to było rok temu o tej porze, czasem można zauważyć ogromne zmiany, przynajmniej ja tak mam ;)

czwartek, 15 maja 2014

100 happy days.

Fajnie być szczęśliwym, więc czas start! :)

Z dzisiejszego dnia śmiało mogę wyciągać szczęście od samego rana. Najpierw musiałam zwlec się z łóżka od mojego grzejącego mnie co noc Ciepełka, i podreptać na 8 na uczelnię. ALE! Żeby umilić sobie ten dzień, zaczęłam go od gorącej herbaty, a później wpadłam do sklepu po ulubione rogaliki drożdżowe i jogurt pitny, które są dla mnie zawsze świetnym rozwiązaniem na śniadanie. Jak już dodreptałam na miejsce, wygłosiłam swoją prezentację (w której spore zasługi miało moje wyżej wymienione Ciepełko), która spotkała się z aprobatą prowadzącej i pozwoliła mi na zaliczenie kolejnego przedmiotu z oceną całkiem przyjemną bo - pochwalę się, a co! - 4,5. Uczelnia uczelnią, więcej się nie wypowiem, bo nie chcę zapeszyć wyników pisanego dziś kolokwium.

Po wstępnym ogarnięciu materiału na przyszły tydzień wybraliśmy się na zakupy, gdzie wreszcie kupiłam pędzelek, który będzie mi służył i nie będę już podkradać współlokatorce tegoż przyrządu do upiększania się.

Teraz? Teraz siedzę, piję nowe, jeżynowe Somersby, mój Mężczyzna siedzi obok, wlepiając ślepia w blog motoryzacyjny (nie pijąc już piwa - jak zwykle zostałam w tyle). Jestem szczęśliwa. Dlaczego? Dlatego, że wyciągnęłam małe szczęścia z całego dnia. Nie przejęłam się tym, że ryż na obiad nie wyszedł mi taki, jakbym chciała (no dobra, przejęłam się, ale mam wspaniałego Mężczyznę, który potrafił mnie od tego odciągnąć i przypomnieć, że nie zawsze wszystko się udaje).

Warto szukać szczęścia w codzienności. Dlatego kiedy dopiję piwo, pójdę spać z uczuciem spokoju i różnymi innymi pozytywnymi odczuciami. A jutro kolejny, udany dzień, pełny miłych akcentów :)


A gdyby ktoś chciał śledzić na bieżąco moje 100happydayshttp://instagram.com/may9313 :))

wtorek, 13 maja 2014

Człowiek uczy się przez całe życie: Cierpliwość.

Cierpliwość jest cechą niezwykle istotną, która naprawdę pomaga nam w unikaniu komplikacji w życiu. Warto ją wypracować, ponieważ brakiem cierpliwości możemy sobie wyrządzić krzywdę.

Przykład 1.
Któregoś dnia stwierdziłam "kupuję nowy telefon". Poszłam do sklepu, kupiłam. Niespełna pół roku później narzekałam co niemiara, że system nie ten, za te pieniądze dostałabym lepszy, ale że nie chciałam już dłużej czekać, nie chciało mi się wcześniej poświęcić czasu na research, musiałam się z nim pomęczyć. Teraz chciałam znów kupić nową zabawkę. Tym razem poprosiłam mojego Mężczyznę, żeby doradził mi, co będzie najlepszym dla mnie wyborem przy określonej sumie pieniędzy, pochodziłam po sklepach i teraz jestem zadowoloną posiadaczką nowego telefonu :)

Przykład 2.
Jestem w gorącej wodzie kąpana. Kiedy rozmawiam z Lubym, zarzucę mu, że czegoś nie zrobił, a po chwili okazuje się, że chciał to właśnie zrobić/powiedzieć i jest mi wtedy strasznie głupio. Pewnego razu też pomyślałam, że powiedział coś nie tak/czegoś niedopowiedział. Ale siedziałam cicho. Nie minęła minuta, jak powiedział to, co chciałam usłyszeć. Dzięki temu, że się powstrzymałam, uniknęliśmy sprzeczki i niepotrzebnych nerwów.

Takich przykładów znalazłabym wiele. Ostatnimi czasy trenuję swoją cierpliwość, powstrzymując się od niepotrzebnych słów, co się naprawdę opłaca! Jestem szczęśliwa, nie denerwuję się niepotrzebnie, nie denerwuję niepotrzebnie innych :)

Kiedy nie przemyślimy naszych decyzji, nie powstrzymamy się od niepotrzebnych słów, możemy tego pożałować. Często jesteśmy później niezadowoleni, wywołujemy niepotrzebne sprzeczki. Czasem lepiej coś przemilczeć lub zastanowić się nad lepszym doborem słów. Naprawdę, warto.